Jak tylko zobaczyłem przepis Amber, na faworki z rodzinnego zeszytu, czekałem na okazję aby takie sobie usmażyć. I się doczekałem :)
Moje uwagi;
- zamiast mąki pszennej tortowej (nie miałem) dodałem orkiszową 650,
- z lenistwa wyrobiłem ciasto w robocie z użyciem haka i to był błąd - trzeba wyrabiać ręcznie. Ciasto wyszło dramatycznie klejące ale o wspaniale wyrobionej siatce glutenowej,
- przez 10 minut wyrabiałem na blacie metodą bertineta - trochę je okiełznałem,
- używając mąki ryżowej udało się delikatnie rozwałkować ciasto (kawałek po kawałku) ale nie wiedziałem że tak mocno wyrastają w trakcie smażenia :)
- wyszły wspaniałe i niesamowicie delikatne.
Podaję za Amber;
Faworki z rodzinnego zeszytu
400 g mąki – 300 g tortowej i 100 g krupczatki
20 g cukru pudru
40 g masła
8 żółtek i 4 jaja
1 łyżka gęstej śmietany 18%
50 ml spirytusu
smalec do smażenia ( ostatecznie olej słonecznikowy ) 500 – 600 g
cukier puder i cukier waniliowy do posypania
Całe jaja wybijamy do miski i rozkłócamy widelcem na pianę. Mąki przesiewamy przez sito na blat, dodajemy cukier, miękkie masło , żółtka, ubite jajka, śmietanę i spirytus. Wszystko zagniatamy i wyrabiamy gładkie ciasto – można zrobić to w misie robota. Następnie ciasto wybijamy wałkiem, aż pojawią się na nim pęcherzyki powietrza. Ciasto cienko wałkujemy i kroimy radełkiem na paski długości ok. 8-10 cm i szerokości ok. 3 cm. W środku każdego paska wzdłuż robimy nacięcie, przez które przekładamy jeden koniec ciasta, aby utworzył się faworek. W dużym rondlu rozgrzewamy tłuszcz i do gorącego wkładamy partiami faworki. Smażymy je z obu stron na złoty kolor, a następnie wyjmujemy łyżką cedzakową na papierowy ręcznik, aby odciekły z tłuszczu. Kiedy lekko przestygną, posypujemy je cukrem pudrem wymieszanym z cukrem waniliowym.